sobota, 14 lutego 2015

Prolog - Po drugiej stronie lustra

"Po drugiej stronie lustra"

Prolog

Nocne niebo zakrywały chmury, wiatr wył w zamkowych korytarzach coraz silniej. Mimo późnej pory na zamku panowało poruszenie. Królowa miała urodzić pierworodne dziecko. Oby okazał się to chłopiec, gdyż król nie chciał nawet słyszeć o dziecku płci żeńskiej. W komnacie królowa jęczała cicho, obok niej siedziała akuszerka,  gotowa w każdej chwili do przyjścia z pomocą. Służące pilnowały ognia płonącego na wielkim piecu, na którym grzały się  sagany z wodą. Poród zaczął się parę godzin temu. Królowa była już zmęczona. Chciała żeby to wszystko się już skończyło. Do tego Król wyjechał dwa dni temu w objazd swoich ziem, co sprawiało, że była ona dodatkowo zdenerwowana jego nieobecnością. Ale może to i lepiej - pomyślała w pewnym momencie. Nie wiadomo przecież czy urodzi syna czy córkę. Czy zadowoli swojego męża. Z rozmyślań wyrwał ją przeszywający ból w dole brzucha. Zaczęło się. Akuszerka zerwała się z krzesła i podbiegła do niej, służki skryły się przestraszone w kącie. Bóle narastały, aż w końcu po jakieś godzinie wielkiego wysiłku i parcia na świat przyszło dziecko. Zakwiliło cicho w rękach akuszerki. Królowa zapytała drążącym głosem:
- Agnes proszę powiedz czy to syn czy córka?
- Pani, urodziłaś śliczną córkę. Dużą i silną - to mówiąc akuszerka podała królowej jej nowo narodzone dziecko.
Królowa spojrzała na noworodka i pomyślała "Córeczko kocham cię tak bardzo dla mnie nie ma znaczenia, że jesteś dziewczynką. Choć wiem, że reszcie dworu a zwłaszcza królowi się to nie spodoba" i przytuliła do serca maleństwo. Co robić? Czy mąż każe tak jak obiecywał oddać dziewczynkę jakiejś obcej kobiecie? Czy jednak zaakceptuje, że ma córkę? Ciężkie myśli kołatały się po głowie młodej królowej. Póki co jednak zajęła się swoją małą kruszyną. 

Wieść o pojawieniu się dziecka na królewskim dworze szybko dotarła do władcy. Pospieszył on do zamku, aby dołączyć do swej żony. Niestety wszedłszy do komnaty zobaczył iż to córka. Jego niechęć była wielka. Spodziewał się potomka męskiego, który dawał by gwarancję przedłużenia ciągłości rodu. 
- Królowo - odezwał się do swej żony - wiesz co oznacza urodzenie przez ciebie dziewczynki? Rozmawialiśmy już o tym. Jutro jeden z moich rycerz przyjedzie po dziecko i odda go do wychowania piastunce, a gdy uzyska ona pełnoletność pójdzie do służby w klasztorze.
Królowa spojrzała na męża z przerażeniem i bólem w oczach.
- Królu mój, władco przepotężny, błagam! Nie zabieraj mi mojego maleństwa!!! Następny będzie syn obiecuję ci to!!! Tylko nie zabieraj mojej ukochanej córeczki!!! Błagam cię na wszystkie świętości!!! Zostaw ją ze mną!!!- krzyczała. Wstała i podeszła do niego. Uklękła błagając o zmianę postanowień.
- Żono! Uspokój się! Nie zmienię zdania! Tak zostało postanowione już dawno!!! - powiedział i wyszedł z komnaty zostawiając ją zapłakaną.

Co ja mam zrobić? Co uczynić? Nie chcę oddawać mojego dziecka obcej kobiecie!!! Wiele minut tej nocy królowa spędziła na rozmyślaniach co ma uczynić. Zapadała w lekką drzemkę, aby z niepokojem obudzić się na każdy szmer jaki docierał do jej uszu. W końcu nad ranem już wiedziała. Zapakowała do tobołka najpotrzebniejsze rzeczy. Otuliła siebie ciepła peleryną. Dziecko ubrała i otuliła ciepło. Gdy upewniła się, że wszyscy śpią wyszła na korytarz i skierowała się w odległą część zamku, gdzie znajdowało się tajne wyjście z pałacu, które miało służyć do ucieczki w razie oblężenia. Tajny korytarz prowadził do pobliskiego lasu. Korzystając z tego, że wszyscy z okazji połogu królowej świętowali do późna, a teraz spali mocno dotarła do przejścia niepostrzeżenie. Córeczka smacznie spała nakarmiona wcześniej. Królowa otworzyła ukryte w murze drzwi. Spojrzała ostatni raz za siebie. Wiedziała, że za chwilę zmieni całkowicie swój los i los swojej córki. Ale wiedziała też, że nie ma wyjścia, że podjęła słuszną decyzję. Przekroczyła próg i znalazła się po drugiej stronie drzwi. Zamknęła je.


 Od tej chwili była zdana tylko na siebie. Dość szybko pokonała podziemny korytarz i znalazła się pod drugiej stronie murów pałacowych, w lesie. Na szczęście dla niej noc była dość jasna, ponieważ niebo oświetlała tarcza księżyca, który w dniu narodzin jej córki był w pełni. Zaczęła iść w głąb lasu. Jak najdalej od zamku i zagrożenia.

cdn :)

1 komentarz: